Bóg znaków i cudów ciągle jest wśród nas!

W życiu „kościelnym” bardzo często spotykam się z dwoma kontrastami. Pierwszy biegun, który znajduję w Biblii, to życie wierzącego przepełnione znakami, cudami i uzdrowieniami. Drugi – to obraz „normalnego” chrześcijaństwa – bez ponad naturalnych interwencji, taki swoisty zimny wychów cieląt :-). Bóg oczywiście kocha, ale tak jakby na odległość, z dystansem. Wszystko ma być robione poprawnie i bez zbędnych emocji. W tym świecie jest miejsce na mądrość ludzką, nie Bożą. Ta mądrość spod Tronu Łaski często jest ciężko przyswajana i, co niektórym wydaje się jeszcze gorsze, nie da się jej racjonalnie wytłumaczyć. Myślę, że w tym właśnie jest pies pogrzebany.
 
Bożej interwencji nie da się kontrolować. Bóg nie pozwoli sobą manipulować i używać się jak pilot od telewizora, „klik on, klik off”. Jezus robi, co chce, jak chce i kiedy chce. Tutaj w grę wchodzą Jego prawa, a nie nasze, ludzkie. W Bożych zasadach monetą przetargową nie są nasze wyedukowane, wyuczone, poznane czy też zdobyte wiadomości, lecz prosta wiara. To ona, „wiara”, dotyka serca Bożego, powodując Jego reakcję na spotykane w naszym codziennym życiu okoliczności. „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają” (Hb.11-6).
 
Pamiętam bardzo dobrze te czasy, w których ja sam byłem „niedzielnym wierzącym”, patrzącym na życie oczami racjonalizmu i logiki. Bóg na szczęście dzięki swojej łasce uleczył mnie z religijności, a w zamian dał mi żywą relację z Nim samym. Z Bogiem, który leczy, słyszy, widzi i jest gotowy na rzeczy ponadnaturalne, chociażby tylko dlatego, że mnie kocha i Mu po prostu na mnie zależy.
 
Znaki, cuda i uzdrowienia nie są jednak po to, abyśmy za nimi biegali. Stanowią one dla człowieka takie swego rodzaju potwierdzenie, „ktoś tam gdzieś jest i czuwa”. Gdy się wydarzają, wtedy to sam Bóg mówi „Ja Jestem i chcę”. Tego typu manifestacje są jednym z wielu namacalnych dowodów Bożej miłości, jaką Jezus ma dla nas wszystkich. W życiu człowieka, który ma prawdziwą relację z Jezusem, są one normą, a nie czymś, co jest dla niego (człowieka) nieosiągalne.
 
„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo ja idę do Ojca” (J.14:12).
„I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie” (Mk.16:15-20).
 
Bóg pragnie zamanifestować swoją miłość również w fizyczny sposób. Jego miłość jest żywa, prawdziwa, a nie tylko książkowa i teoretyczna.
 
Ciekawostką jest, że Bóg w Ewangelii Łukasza pyta nas nie o to, czy zastanie po swoim powrocie miłość, czy też różnego rodzaju akty miłosierdzia. Nie pyta o wielkie denominacje czy potężne budynki kościelne. Nie zastanawia się, czy po Jego ponownym przyjściu będą sierocińce, szpitale itd. Pyta o jedno, o wiarę. Moim zdaniem dlatego, że dzięki wierze mamy dostęp do Bożych – Jego obietnic.
 
„Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk.18-8).
 
Tutaj jest część historii, która wydarzyła się mnie i mojej żonie. Zapraszam do obejrzenia świadectwa w które kiedyś sam nie był bym w stanie uwierzyć:

 

Marsz dla Jezusa - Warszawa - Polska - Europa - Świat
Statystyki:
Odwiedzin strony
282433
linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram